poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział 1

,,Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić''


Od kiedy wróciłam ze szpitala minęły 2 tygodnie, rodzice i lekarz uznali że mogę wrócić do szkoły.
Chociaż moim zdaniem nie miało to sensu,
było już drugie półrocze a do końca roku zostały zaledwie dwa miesiące.
W szkole nie było mnie od 4 miesięcy, za pewne będę musiała pozdawać bardzo dużo rzeczy.
Kończę szkołę więc jest to dla mnie bardzo ważne.
Po wakacjach wybieram się na studia, zostawiam przeszłość za sobą,
i zaczynam nowe życie, lepsze życie.
Leżałam w łóżku bez żadnych planów. Co powiem gdy wejdę do szkoły, czy mam do kogoś podejść? Może przywitać się i opowiedzieć o wszystkim co działo się w czasie mojej nieobecności w szkole. Sama nie wiem.
Będę musiała się też jakoś ubrać,bynajmniej tak,by nie było widać moich lekko wystających kości. Nie chciałam się dłużej nad tym zastanawiać. Z myśli wyrwał mnie cichy stukot do mych drzwi. To była mama. Szybko opuściłam rękawy bluzy,by mama nie patrzyła na moje chude ręce,wiem,że ich nie cierpi.
-Kochanie przyniosłam ci kilka zeszytów i książki,które będą ci na jutro potrzebne-powiedziała zakłopotana. Ona wie,że jestem strasznie zła z powodu mojego powrotu do szkoły. Żeby dalej się nie narażać moja mama wyszła z pokoju,prawdopodobnie pojechała na nocną zmianę do pracy. Tata też tak pracuje i nie ukrywam,że jestem strasznie z tego powodu zadowolona. Nikt nie będzie mnie pilnował. Będę w końcu mogła trochę poćwiczyć. Rodzice niestety mi na to nie pozwalają,bo boją się,że będzie tak jak ostatnim razem. Ćwiczyłam tyle ile się dało,dopóki nie traciłam przytomności. Nie dopuszczę już do czegoś takiego,ale trochę ruchu nie zaszkodzi. Wyszłam z mojego pokoju i zeszłam długimi schodami do salonu. Nikogo nie było. Tak,dzisiaj na pewno moi rodzice mają nocną zmianę. Uśmiechnęłam się momentalnie. Brakowało mi tego pewnego rodzaju kontroli nad sobą. Teraz mogę poćwiczyć,nie to co w szpitalu, gdzie każdy mój ruch obserwowały pielęgniarki.
Zaczęłam robić brzuszki na miękkim fioletowym dywanie. Brzuch lekko burczał,ale poczułam się jak dawniej,zaczęłam coraz intensywniej wykonywać ćwiczenie. Po chwili zrozumiałam co się dzieję. Szybko wstałam i postanowiłam dać sobie spokój z ćwiczeniami. Rzuciłam się na łóżko, zaczęło kręcić mi się w głowie.
Jeśli w szkole przy najmniejszym wysiłku będzie działo mi się to samo,
to dalej jestem zdania że nie powinnam iść do szkoły.
Dlaczego każą mi tam iść?
Rodzice pewnie chcą żeby było jak dawniej, ale oni chyba dalej nie rozumieją że jeśli nie wyzdrowieje,
to nic nie będzie jak dawniej. Niech to w końcu zrozumieją.
Postanowiłam położyć się spać,nie miałam ochoty ani na jedzenie,ani na żadne rozmyślania. Prosiłam się tylko o to,by szybko zasnąć.
***dryń***
Budzik zadzwonił o 6:30. Dosłownie po kliku sekundach mama weszła do pokoju.
Wstałam wyciągając się i poprawiając za kołtunione włosy.
-Ubieraj się, ale szybko bo masz być za 10 minut na dole, zjemy śniadanie i zawiozę cię do szkoły.
-I co jeszcze?Jak długo chcesz mi jeszcze rozkazywać?-
wiem że było to niemiłe w stosunku do mamy.
Ale ona musi zrozumieć że przez jakiś czas właśnie tak będę się zachowywać,
bo innej opcji nie ma.
Speszona wyszła z pokoju. Jakoś nie miałam poczucia winy.
Ubrałam się, umyłam i spakowałam, zajęło mi to 15 minut.
Mogę przygotowywać się na zrzędzenie mamy. Weszłam do kuchni i położyłam plecak przy stole, po czym udałam się do salonu pooglądać przez chwilę telewizję.
-Cassie wracaj tu, nie będziesz oglądała rano telewizji, teraz masz zająć się szkołą.
-Na razie to raczej śniadaniem-odgryzłam się.
Do kuchni wszedł tata, był już przygotowany do pracy. Miał już na sobie strój policjanta, nie wiem dlaczego ale bardzo do niego pasował.
Uśmiechnął się do mnie i usiedliśmy przy stole.
Jedzenie przychodziło mi coraz łatwiej, wręcz normalnie, prawidłowo, tak jak miało być.
10 minut później już siedziałam z mamą w samochodzie.
Byłam trochę zdenerwowana powrotem.
Ale prędzej czy później musiał on nastąpić, muszę zdać szkołę.
Kiedy w końcu podjechaliśmy pod bramę szkoły, nerwowo zaczęłam przygryzać dolną wargę.
-Wejść z tobą?
-Nie.
-Dobrze, więc idź sama ale pamiętaj gdyby coś było nie tak, wiedz że zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj o tym, bardzo cię kocham.
-Ja ciebie też-po mimo wszystkich tych kłótni wiem że ją kocham, jest moją mamą i to się nigdy nie zmieni.
Odjechała z uśmiechem na ustach
wiem że to co powiedziałam, dużo dla niej znaczy.
Weszłam do szkoły dość pewnie, nie czułam na sobie żadnych wzroków.
Obok szatni, zauważyłam Liam'a, jest moim przyjacielem. Zdecydowanie.
-Liam!-Odwrócił się szukając osoby która go wołała.
Jego wzrok w końcu spoczął na mnie.
Kiedy jego uśmiech z każdą sekundą rozszerzał się, a on zaczął biec w moim kierunku, znów poczułam tą naszą wyjątkową więź. Dobrze jest wiedzieć że ma się kogoś
komu na tobie zależy, Wspaniałe uczucie.
-Cassie wróciłaś już? kiedy?
-Około 2 tygodnie temu, kiedyś trzeba wrócić do szkoły.
-Czujesz się już lepiej?
-Całkiem dobrze, naprawdę, ale nie chcę już o tym gadać, zaczynam nowy rozdział w swoim życiu. Rozumiesz prawda?
-Tak pewnie, nie będziemy o tym gadać.-poszliśmy w kierunku naszej sali lekcyjnej.
Dzień mijał wolno, na każdej lekcji było to samo, mianowicie:
-Dzień dobry Cassie, jak się czujesz?
-Cassie wiesz że muszę ci dać materiał do nauki?
-Cassie kiedy przyjdziesz zdać twoje zaległości?
I po raz kolejny -Cassie jak się czujesz?
Tak wyglądał cały ten dzień, ani chwili spokoju, na każdym kroku ktoś musiał przypominać mi o przeszłości.
Jak by nie mogli zostawić jej za sobą, tak jak ja to zrobiłam.
Kiedy w końcu lekcje się skończyły pożegnałam się z Liam'em i poszłam na parking.
Czekała już tam na mnie mama.
-Jak w szkole?
-Dobrze, dostałam materiały do nauki, będę musiała się dużo uczyć.
-Jakaś motywacja?
-Marzenia.
-Jak to marzenia? Marzysz o tym żeby zdać szkołę? Myślałam że dziewczyny w twoim wieku mają inne marzenia, hmm.. na przykład by był modelką, piosenkarką, aktorką,tancerką.
Szkoda że takie marzenia miałam ponad 10 lat temu.
Zresztą modelką i tak nie zostanę, moja chuda sylwetka raczej nie wypadła by w tym dobrze.
-Nie do końca moje marzenia, raczej taty.
-Nie rozumiem.
-Tata opowiadał że chciał żeby jego dziecko w życiu coś osiągnęło, rozumiesz było kimś.Tata bardzo chcę żebym dostała się na dobry uniwersytet i kształciła się.
-Ale to przecież nie twoje marzenie, bardziej jego.
-Cóż nie macie innych dzieci więc ten przywilej raczej przypada mnie. Nie chcę zawieść taty. Chcę żeby był ze mnie dumny. To moje marzenie.
Mama patrzyła na mnie z zainteresowaniem, była dumna. Wiedziałam.
-Bez względu na to jakie będziesz miała oceny, jaką wiedze będziesz posiadać i jak będziesz się zachowywać, zawsze będziesz dla nas najbardziej wyjątkową osobą na świecie, bardzo cię kochamy Cassie., naprawdę najmocniej na świecie. 
-Ja was też.-kiedy wjechaliśmy pod garaż naszego domu mama przytuliła mnie.
Nie powiem, byłam lekko zaskoczona że nasze relacje przez ten cały mój pobyt w szpitalu, poprawiły się.
Reszta dnia minęła mi na robieniu zadania, nauce,
czytaniu materiałów które dostałam i na przeglądaniu tego co mają do zaoferowania najlepsze uniwersytety.
Motywacja mnie nie opuszczała, a jest nią od teraz wsparcie rodziny.

__________________________________________________________________
KOMENTARZ=MOTYWACJA

 




wtorek, 7 kwietnia 2015

Prolog

,,Nic mnie nie uratowało...Żyję"


Minęły już trzy dni od wyjścia z psychiatryka. Nadal czuję się bezsilna i pozbawiona jakichkolwiek chęci do życia. W szpitalu nie zamknęli mnie z powodu tego,że byłam niezrównoważona psychicznie,chociaż jak brać pod uwagę te wszystkie rzeczy,które robiłam,to sama myślę,że jednak nie myślałam jak należy. To już nieważne,najważniejszym powodem zamknięcia mnie w tym chorym miejscu było to,że miałam zaburzenia odżywiania. Tak,wpadłam w sidła anoreksji i zaczęłam to zauważać,gdy było już za późno na jakiekolwiek odwlekania terapii w szpitalu. Kiedy powiedziałam moim rodzicom o tym co czuje,jak bardzo nienawidzę swojego ciała uznali mnie za jakąś zwykłą,zakompleksioną idiotkę. Sama postanowiłam udać się do lekarza i opowiedzieć mu o swoich problemach. Od razu postanowił zamknąć mnie na oddziale 'ciężko chorych'. Czułam się dziwnie kiedy wszystkie pielęgniarki wmuszały we mnie jedzenie. Niekiedy zjadłam jakiś posiłek bez problemu,ale więcej było takich gdzie wariowałam i rzucałam się na wszystkie strony,by tylko jedzenie nie trafiło do mego żołądka.
Tam nikt nie zwracał na nikogo uwagi,każdy zajmował się sobą,tworzył jakieś historię w swoich głowach. Odpowiadało mi to. Nie musiałam się nikomu tłumaczyć z jakiej przyczyny tutaj jestem. W sumie to było raczej wiadome. Wyglądałam jak chodzący trup. Byłam zdecydowanie za chuda.
Do tej pory nie rozumiem dlaczego zachorowałam na anoreksję. Chyba chciałam,żeby moi rodzice w końcu zwrócili na mnie uwagę,chociaż nie jestem tego w stu procentach pewna.
Gdy w końcu przybrałam na wadze i byłam gotowa na to ,by spożywać jedzenie, lekarze uznali mnie za wystarczająco zdrową,bym mogła wyjść ze szpitala. Było mi obojętne gdzie będę. Szpital czy dom,tu i tu czuję się samotna więc nie ma żadnej różnicy.
Przyszedł czas bym zadbała o swoją przyszłość a nie wciąż patrzyła za siebie. Moja przeszłość nie była miłymi wspomnieniami, dlatego zadbam o to by przyszłość była wyjątkowa.
Przynajmniej spróbuje.